środa, 27 lutego 2013


Bieda jest jak piętrowy dom. Na górze na uprzywilejowanym piętrze mamy bezrobotnego; to sporadyczny przypadek, pracownik pozbawiony pracy w wyniku określonych okoliczności; bądźmy szczerzy – lubimy bezrobotnego i współczujemy mu, gdyż jego bieda zbytnio nam nie doskwiera: niedługo znajdzie nowe zajęcie. Niżej mamy niedocenionego, który wprawdzie pracuje, ale zarobki nie wystarczają mu na życie; takiego życzliwie tolerujemy i chętnie sugerujemy; by już nigdy nie brał takiej pracy; ewentualnie milczymy, jeśli bowiem niedoceniony nie przynosi wstydu swojej wsi, to na pewno społeczeństwu; no cieszymy się, że jesteśmy mądrzejsi od niego. Jeszcze niżej na piętrach gorszej kategorii, mamy biedaków nieprzystosowanych: kloszardów, żebraków, takich, którzy nie są zdolni do pracy i których nie da się zresocjalizować; ci nie budzą naszych obaw: wykluczając się z systemu, poniekąd umacniają go. Na samym dole spotykamy tych, którzy budzą nasz lęk i niepokój. To biedacy, których nie sposób kontrolować, ludzie bez dokumentów, nielegalni imigranci podobni do siebie, zajmujący piwnice, schody, podwórka, uchodźcy, którzy najwyraźniej nie mogą znaleźć pracy we własnym kraju. Niech nam to udowodnią. Czy nie przyjechali tu po to, by kraść? A co z tymi, którzy tam sobie jakoś radzą? Odpowiedź jest jedna: nielegalni to przestępcy lub przynajmniej pasożyty! To zaraza, która przetrwa wszystko: brak papierosów, niepewność, niepogodę, niebezpieczeństwa, nieznajomość języka! Podejrzani ocaleni ...
Eric-Emmanuel Schmitt, Ulisses z Bagdadu, przekład Jan Maria Kłoczowski, Wydawnictwo Znak, Kraków 2010, s. 296

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz