wtorek, 31 lipca 2012


Ruszyła maszyna, wcale nie powoli, nieospale ...  

Można zmagać się ze swoim życiem, co jest bardzo, bardzo ciekawym zajęciem, ale można też zająć się czymś innym, dla odmiany, starym żelastwem; bo czemu nie!

- Z mechanizmami się gada. One próbują nam coś powiedzieć, ale rzadko rozumiemy ich język - tłumaczy poeta Wojtek. Nie traci przy tym nadziei, że kiedyś zrozumie ich krnąbrne zimnostany, zgrzytliwą mowę rdzawej materii, zacznie ściśle wyznaczać syczący, rytmiczny oddechhhhdechhhhwdech. Ani mania to, ani miłość; jedynie natrętna zażyłość, bo psują się wściekłe bestie: suszarki do włosów, depilatory, wibratory, sokowirówki, lodówki, telewizory i cięższe maszyny, lokomotywy, statki, elewatory. Mniejsze po zużyciu (dobiciu?) niefrasobliwie wyrzucamy na śmietnik, gdzie najprawdopodobniej, bo jakżeby inaczej, rozrastają się jak kolonia WALL.E’ego. Większe, droższy kaliber, mozolnie przywracamy do życia. Po wymianie zużytych członków, nacieramy oliwkami, śmierdzącymi szuwaksami (one to lubią!) i pieszczotliwie, słodko, czasem siarczyście - NO KURWA, dawaj chuju, nakłaniamy do współpracy. One czasem milczą, kiedy indziej, znienacka, odszczekują, kwiczą, a nawet pipiskują, co sama niejednokrotnie słyszałam podczas nocnej jazdy starym koszowcem. Wydobyte serce nieserce wcale nie krwawi, jak mogłoby moje w podobnych warunkach, jednak cierpi niewątpliwie. Ale jak!? dlaczego? Niedostępna dla mnie wiedza, skryte treści a mojej bezinteresownej ciekawości nikt nie zaspokoi. Chyba, że ... sama zechcę i kupię (ze zniżką!) elegancki podskórny chipek, jakiś zgrabny promocyjny NEVUS MOLE ALL ... szczeczszzziii zi zi ...

To tak na początek

poniedziałek, 30 lipca 2012


podróż, podróż

sobota, 28 lipca 2012


infernalnie i tu

piątek, 27 lipca 2012


ulica Grójecka, Warszawa

środa, 25 lipca 2012

wtorek, 24 lipca 2012

poniedziałek, 23 lipca 2012

niedziela, 22 lipca 2012

sobota, 21 lipca 2012


smutek strefy umiarkowanej

sobota, 14 lipca 2012


brzytwa, Ideał, reklama

piątek, 13 lipca 2012

czwartek, 12 lipca 2012


komórki do mieszkania, bękarty modernizmu, Tiraspol

środa, 11 lipca 2012


... istota żywa jest przede wszystkim czymś przejściowym, zaś treścią życia jest ruch, który je przekazuje.Ten kontrast między życiem w ogóle a formami, w których się ono przejawia, ma wszędzie ten sam charakter. Można by powiedzieć, że życie dąży do działania największego z możliwych, zaś gatunek stara się zminimalizować swój wysiłek.

Rozważane ze względu na swą istotę, a więc jako przejście od jednego gatunku do innego, życie jest stale wzrastającym działaniem. Lecz każdy gatunek, poprzez który życie przechodzi, ma na celu tylko własną wygodę. Zmierza ku temu, co wymaga najmniejszego wysiłku. Pogrążając się w formie, jaką ma przybrać, zapada on w półsen, w którym nic prawie nie wie całym pozostałym życiu; kształtuje sam siebie ze względu na możliwie najłatwiejsze wykorzystanie swego bezpośredniego otoczenia.

Tak więc działanie, poprzez które życie dochodzi do stworzenia nowej formy, i działanie, w którym forma ta zarysowuje się, to dwa różne i często antagonistyczne ruchy. Pierwszy przedłuża się w drugim, lecz nie może tego uczynić nie odrywając uwagi od swego kierunku, podobnie jak skoczek, który, aby przebyć przeszkodę, musi odwrócić od niej wzrok kierując go na siebie samego.

H. Bergson, Ewolucja twórcza, przekład Anita Szczepańska

wtorek, 10 lipca 2012

poniedziałek, 9 lipca 2012


élan vital

Nie należy zapominać, że siła rozwijająca się poprzez świat organiczny jest ograniczona; zawsze stara się ona przekroczyć samą siebie, lecz pozostaje nieadekwatna wobec dzieła, do którego wytworzenia dąży. Z nieliczenia się z tym faktem wyrastają błędy i naiwności skrajnego finalizmu. Wyobraża on sobie całość organicznego świata jako konstrukcję analogiczną do tych, jakie tworzy człowiek. Wszystkie jej elementy byłyby zorganizowane ze względu na możliwie najlepsze funkcjonowanie mechanizmu. Każdy gatunek posiadałby swą racje istnienia, funkcję i przeznaczenie. Wszystkie razem tworzyłyby wielkie współbrzmienie, w którym pozorne dysonanse służyłyby tylko uwydatnianiu zasadniczej harmonii. Słowem w przyrodzie wszystko odbywałoby się tak, jak w dziełach ludzkiego geniuszu, gdzie uzyskany rezultat może być bardzo nikły, lecz gdzie przynajmniej istnieje doskonała odpowiedniość między wytworzonym przedmiotem i pracą włożoną w jego tworzenie.

Niczego podobnego nie można stwierdzić w ewolucji życia. Istnieje tu uderzająca dysproporcja pomiędzy pracą i jej wynikiem. Od najniższych do najwyższych form świata organicznego stale dokonuje się ten wielki wysiłek; lecz najczęściej nie doprowadza do niczego, niekiedy obezwładniony przez przeciwstawne siły, czasem jakoby zapominając o tym, co powinien zrobić, pochłonięty formą, którą stara się przyjąć, hipnotycznie wpatrzony w nią jak w zwierciadło. Nawet w swych najdoskonalszych dziełach, gdy zdaje się przezwyciężać zewnętrzne opory oraz swój własny, zdany jest na łaskę tej materialności, którą musiał sobie nadać.

Każdy z nas może to sprawdzić na sobie samym. Nasza wolność właśnie w tych warunkach, przez które się potwierdza, tworzy rodzące się przyzwyczajenia, które mogłyby ją stłumić, gdyby nie odnawiała się poprzez wysiłek; czyha na nią automatyzm. Najżywsza myśl zakrzepnie w wyrażającej ją formule. Słowo zwraca się przeciwko myśli. Litera zabija ducha. I nawet najgorętszy entuzjazm, jeśli uzewnętrznia się w działaniu w sposób tak naturalny, zastyga niekiedy w postaci zimnego rachunku zysków lub próżności; jedno tak łatwo przybiera postać drugiego, że moglibyśmy zaprzeczyć istnieniu dobroci i miłości, gdybyśmy nie wiedzieli, że zmarły zachowuje jeszcze przez pewien czas rysy żyjącego.
H. Bergson, Ewolucja twórcza, przekład Anita Szczepańska

istota żywa jest przede wszystkim czymś przejściowym

niedziela, 8 lipca 2012

sobota, 7 lipca 2012

piątek, 6 lipca 2012


migawki z siodła i jednego przystanku w kickańskim monastyrze

środa, 4 lipca 2012


szmaty, wracajcie!

wtorek, 3 lipca 2012


od czasu do czasu strumień bywa zablokowany

poniedziałek, 2 lipca 2012

niedziela, 1 lipca 2012


Prawie wszystkie nasze odkrycia zawdzięczamy naszej porywczości, pogłębieniu się naszego niezrównoważenia.

Nawet samego Boga — w tej mierze, w jakiej nas On intryguje — postrzegamy nie w najgłębszej intymności nas samych, lecz w zewnętrznej granicy naszego poruszenia, dokładnie w punkcie, w którym za przyczyną zetknięcia się naszej i jego wściekłości, następuje zderzenie, spotkanie niszczące tyleż dla Niego, co dla nas.

Gwałtownik, rażony współistotnym czynom przekleństwem, nie ujarzmia swej natury, wychodząc poza siebie po to jedynie, by powrócić jako impetyk, agresor, za nim zaś podążają jego przedsięwzięcia, karząc go za to, że powołał je do życia.

Nie ma dzieła, które nie odwróciłoby się przeciwko swemu autorowi: poemat zmiażdży poetę, system — filozofa, wydarzenie — człowieka czynu. Unicestwia się każdy, kto — odpowiadając swemu powołaniu i wypełniając je — miota się wewnątrz historii. Zbawiony zostanie ten tylko, kto dary swe i talenty poświęca, aby — uwolniony od swych ludzkich przymiotów — móc nurzać się w istnieniu.

Jeżeli przeto dążę do metafizycznego spełnienia, za żadną cenę nie powinienem trwać przy swej tożsamości: jeśli zachowałem choćby najmniejszy jej osad, winienem się go wyzbyć: jeśli zaś — przeciwnie — wdałem się w odgrywanie jakiejś roli w historii, przypadające mi zadanie polega na tak intensywnym rozbudzaniu mych właściwości, bym wreszcie wraz z nimi eksplodował. Giniemy zawsze od „ja”, którego się podjęliśmy: noszenie jakiegoś miana równoznaczne jest z pragnieniem określonego sposobu załamania.

Emile Cioran, Myślę przeciw sobie