czwartek, 11 sierpnia 2011

Karpaty

Dziennik istnieje nie po to, żebyśmy zostawili po sobie ślad. Przeciwnie. W ciszy poranka czy nocy właśnie w tym może pomóc, żebyśmy się wyzwolili od siebie samych. Przychodzi mi na myśl Sylvia Plath, którą Anglicy otaczają dzisiaj taką czcią jak my Attilę Jozsefa... Sylvia była nieznaną amerykańską dziewczyną, kiedy zdobyła jedna z najważniejszych nagród literackich. Przyjechała z prowincji, odebrała nagrodę i czek, po czym zrobiła zakupy w domu towarowym. Weszła do hotelowego pokoju, mieszczącego się na czterdziestym czy pięćdziesiątym piętrze, i wyrzuciła przez okno wszystko, co kupiła. Tak trzeba, tak trzeba by było pisać dziennik.

Przyznam się, że ja też czuję subiektywność każdego mojego zdania. A jednak, jeśliby to było możliwe, wybrałbym jeszcze bardziej subiektywną formę. Ten artykuł miał być rozważaniem i okazją do wspólnego rozważania. Tak trudno jest sporządzić mapę procesów sejsmicznych i tak zupełnie obojętnie, gdzie się wsłuchujemy w ich szum. Liczy się nasza obecność.

János Pilinszky, "Dziennik liryka"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz