czwartek, 11 listopada 2010

"Głodna wrażliwość późnego oświecenia – podobnie jak nienasycone współczucie Soni Marmieładow, kolejnej proroczej kreacji Dostojewskiego – reaguje histerią na każde obserwowalne cierpienie, niezdolna pytać o jego głębszy sens. Zresztą, unieważnia samo to pytanie już na wstępie (cierpienie, wbrew temu, co głoszą ciemne doktryny, nie może mieć sensu). Jeśli dostrzeże cierpienie w re lacji dziecka z rodzicami, rzuci się z pasją na samą ideę autorytetu rodzicielskiego. Jeżeli wyczuje niedogodności w stosunkach jednostki z jej wspólnotą, zacznie krzyczeć o represyjnej naturze ciasnych wspólnotowych koegzystencji. Jeżeli dotrze doń skarga ko biet, ciężko doświadczonych męską dominacją, nie spocznie, póki nie wykaże, że cała kultura napiętnowana jest skrzywieniem patriar- chalnym, które ją do gruntu kompromituje. I tak dalej: lista potencjalnych eskalacji krytycznych, wyrosłych na gruncie nadwrażliwości, może ciągnąć się bez końca, aż do ostatecznego zniszczenia każdej instytucji, każdej roli, każdej tradycyjnej formy życia czy – w ogóle – każdej formy życia po prostu. (...) Dlatego też nie jest przypadkiem, że w przestrzeni publicznej, rządzonej przez późnooświeceniową hegemonię, jedynym podmiotem politycznym, na który kierują się ciekawe, głodne współczucia oczy, jest grupa złożona z cierpiących: wszelkiego rodzaju mniejszości, nierzadko interesownie podkreślające swój niższy status – seksualny, etniczny czy jakkolwiek inaczej pomysłowo zdefi niowany. Dziś bowiem doskonale sprawdza się kafk owski sarkazm: „Tylko ofi ary są piękne...”
A. Bielik -Robson, Inna nowoczesność. Pytania o współczesną formułę duchowości, Universitas, Kraków 2000, s. 382

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz