piątek, 28 października 2011


Tęsknimy za metaforami, modelami, parabolami, które mogłyby pomóc nam zrozumieć. Tęsknimy za analogiami, chociaż wiemy, że opierając się na analogiach łatwo dojść do fałszywych wniosków wychodząc z prawdziwych przesłanek. Bo analogie są mylące. Nie tylko analogie historyczne.
Wyobraźmy sobie dwa identyczne kawałki lodu: jeden unosi się na powierzchni rzeki Styks, drugi na rzece Skamander. Podobieństwo sytuacji stwarza pokusę, by wysnuć identyczne wnioski. W wbrew temu może właśnie jeden kawałek lodu rozrasta się, bo temperatura spada, podczas gdy drugi topnieje, bo temperatura rośnie. Przykład ten wydaje się trywialny, ale przestaje być taki, jeśli zamiast porównywać dwa identyczne kawałki lodu na dwóch rzekach, porównamy, dajmy na to, dwie identyczne liczby więźniów, niekoniecznie politycznych, w dwóch państwach, z których jedno się cofa, a drugie kroczy naprzód na drogach postępu, wolności, rozumu, które zresztą są zapewne jedną i tą samą droga. Aby wiedzieć, jaki jest kierunek tego ruchu, potrzebna jest, rzecz jasna, historia. Ale potrzeba nam jej jak najmniej, a nie jak najwięcej. To właśnie moment siły, wielkość wektoralna aktualnego ułamka sekundy mówi nam, w którą stronę zmierza samolot. Historia jego wczorajszego kluczenia gmatwa nam ogląd.
Doprawdy, czyż Historia potrafi wytłumaczyć w jaki sposób znaleźliśmy się tu, gdzie dzisiaj jesteśmy, buty nasze uwalane w błocie, a ręce we krwi?
Stefan Themerson, "Katedra przyzwoitości"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz