czwartek, 8 grudnia 2011
Ogólnie wszystkie problemy dotyczące wolności wypowiedzi staną się jasne, jeżeli przyjmiemy, że taka wolność jest potrzebą umysłu i że umysł zamieszkuje wyłącznie w ludzkiej istocie rozpatrywanej jako jednostka. Nie ma zbiorowego korzystania z umysłu. [...]
Ochrona wolności myślenia wymaga natomiast, aby prawo zabraniało wyrażania przekonań. Gdy bowiem grupa zaczyna posiadać przekonania, zmierza nieuchronnie do tego, aby narzucać je swoim członkom. Wcześniej czy później poszczególne osoby, jeżeli nie opuszczą grupy, poczują się bardziej lub mniej ostro skrępowane przy wypowiadaniu na temat bardziej lub mniej poważnych spraw swoich odmiennych przekonań. Ale zerwanie z grupą, której jest się członkiem, powoduje zawsze cierpienia, w każdym razie udrękę emocjonalną. Ile jednak ryzyko i możliwość cierpienia są zdrowymi i koniecznymi składnikami działania, o tyle są to rzeczy niezdrowe przy korzystaniu z umysłu. Choćby lekka obawa wywołuje zawsze, zależnie od stopnia odwagi, załamanie lub sztywność, a nie potrzeba więcej, aby uszkodzić niezmiernie delikatny i kruchy precyzyjny przyrząd, jaki stanowi umysł. Nawet przyjaźń jest pod tym względem wielkim niebezpieczeństwem. Umysł zostaje pokonany, gdy słówko "my" poprzedza jawnie lub skrycie wyrażanie myśli. Gdy zaś światło umysłu słabnie, szybko gubi się umiłowanie dobra.
Natychmiastowym praktycznym rozwiązaniem jest zniesienie partii politycznych.
"Zakorzenienie" Simone Weil
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz