poniedziałek, 13 września 2010
Hotel
Hotel, Bombaj, listopad 2007
O tyle kreacja okazuje się pomysłem obosiecznym. Uruchamia kosmos, ale w duchu teorii katastrof - tylko na jakiś czas. Co z tego, że materia czasem się tak pięknie sfałduje i wypuczy. Co z tego, że wejdziemy na scenę, skoro za chwilę będziemy musieli z niej zejść. Po co pisać, skoro w końcu rzecz sprowadza się do tego, że dopisujemy tylko kolejne graffiti na ścianie dworcowego kibla.
Więc co? Może lepiej dać sobie spokój z tym wszystkim, wcale nie wyruszać w podróż? Ale nie, jednak chyba nie. Może jednak warto spróbować. Gdzieś czai się niejasna pokusa. Może jednak, jeżeli będziemy uważnie patrzyli, wypatrzymy jakąś rysę, lukę, jakiś mały przesmyk. [...]
Więc może jednak próbować, jechać. Na scenie, w bibliotece, w pociągu albo w poczekalni wyszukiwać szczelinki, w której zmieści się drobny ruch. Może coś nas dotknie.
Chodzenie po świecie. O W. G. Sebaldzie, Małgorzata Łukasiewicz
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz