poniedziałek, 14 czerwca 2010
***
*** Krosno
plumpra
błoto
bramafutra
Rozkurz, Miron Białoszewski
Wieszcz Miron podróżował z torbą foliową, w której trzymał bieliznę i parę książek. Mieszkał w warszawskim mrówkowcu, gdzie jak miejski szaman z niezasłanego łóżka dla grupki wiernych odprawiał nabożeństwa:
Ja, stróż latarnik nadaję z mrówkowca.
Nie zabładźcie.
Bądźcie.
Mijacie, mijamy się, ale nie omińmy.
Mińmy.
My.
Wy, co latacie
i jesteście popychani.
17 czerwca mija 27 rocznica śmierci autora Donosów rzeczywistości.
Fragment dziennika Mirona Białoszewskiego:
Gdańsk-Oliwa. Zafundowali mi hotel „Posejdon". Ktoś uprzedził
- Francuski, luksusowy.
Ja w strachu. Otwieram pokój. Lampa ta na wcisk, tamta na wcisk. Udało się. W łazience same pokrętła. Umywalka jak adapter. Okrągła rączka sama chodzi. Wanna jak sarkofag. Ho ho! Drewniany. Z tym, że drewno nieprawdziwe. Chcę zatkać wannę. Ale nie umiem. Skąd woda leci? Patrzę w górę, w bok, nie wiem. Tu? Tu? Leci! Ile musi lecieć wody, żeby prędzej wlatywała niż wylatywała. Rozwiązuję na czucie i traf. Klozet. Gdzie naciskać? Popłoch. No, jest. Staję boso na posadzce, nie zimna, choć marmurowa. Przyglądam się. A ta podłoga się przegina. W czarne gzygzaki. Jak żmija. Zezorodna. Udawany marmur.
Pokój cały w malowane kwiaty. Pukam. Sztuczne. Krzesła z wyginanych szczotek do zębów. Na ścianie coś ze sprzętu pożarowego? Nie, obraz. Podpis kobiety. Polki. Rozsuwam okno. O, balkon. Tylko, żeby wyjść, trzeba dać krok przez ramę, jak z obrazu w świat prawdziwy. Wracam. Chcę zasunąć. Nie da się. Szpara. Co odciągnę, to opór i szpara. Schodzę do recepcji. Tam odźwierne rozmawiają w obcych językach z gośćmi. Jedna coś z uśmiechem
- Good.
Cudzoziemiec
- O yes.
Wstydzę się, ale przepraszam i po polsku o tej szparze
- Nie da się dosunąć.
- A powinno.
- A jak to zrobić?
- Nie wiem.
Znów cudzoziemiec. One po angielsku. Ja pytam o swoje. Ona do kogoś
- Panie Władziu!
Windziarz. Uśmiecha się. Idzie za mną.
- Z tymi oknami to ciężko.
- Ach, to nie tylko ja?
Dochodzimy do tej szpary
-O tu.
On dosuwa, ja się dziwię.
- Zamknęła się jak?
-Tak.
- Aha, guziczek, dziękuję.
Daję dziesięć złotych. W moim wieku nie wypada być biednym.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz