wtorek, 19 czerwca 2012
Luke Abiol
Szaleńca, o którym powiada się, że wybiegł Nazarejczykowi z grobów, gdzie zamieszkiwał, wypełniała tak bezmierna siła, że nikt nie mógł go poskromić. Zrywał łańcuchy i kruszył pęta. Całymi dniami i nocami, pisze Marek, przebywał w grobowcach na górach, krzyczał i tłukł się kamieniami. Zapytany o imię, odrzekł. Na imię mi Legion, gdyż jest nas wielu i prosimy, by nas nie wyganiać z tej krainy. Pan zaś rozkazał złym duchom, by weszły w stado świń, które się tam pasło. I świnie, o których Ewangelista, że było ich około dwóch tysięcy, rzuciły się ze stromego zbocza i utonęły. Czy ta straszna historia... opiera się na relacji naocznego świadka? A jeśli tak, czy to nie znaczy, że Pan, uzdrawiając Gerazeńczyka, mimowolnie popełnił błąd w sztuce? Czy też mamy tu do czynienia z wymyśloną przez Ewangelistę parabolą o przyczynach rzekomej nieczystości świń, która, jeśli się dobrze zastanowić, nasuwa wniosek, że własny chory ludzki rozum musimy zawsze przenosić na inny gatunek, uważany przez nas za niższy i godny tylko unicestwienia?
W. G. Sebald, Pierścienie Saturna, s.80
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz