"Głodna wrażliwość późnego oświecenia – podobnie jak nienasycone współczucie Soni Marmieładow, kolejnej proroczej kreacji Dostojewskiego – reaguje histerią na każde
obserwowalne cierpienie, niezdolna pytać o jego głębszy sens. Zresztą, unieważnia samo
to pytanie już na wstępie (cierpienie, wbrew temu, co głoszą ciemne doktryny, nie może
mieć sensu). Jeśli dostrzeże cierpienie w re
lacji dziecka z rodzicami, rzuci się z pasją
na samą ideę autorytetu rodzicielskiego. Jeżeli wyczuje niedogodności w stosunkach
jednostki z jej wspólnotą, zacznie krzyczeć o
represyjnej naturze ciasnych wspólnotowych
koegzystencji. Jeżeli dotrze doń skarga ko
biet, ciężko doświadczonych męską dominacją,
nie spocznie, póki nie wykaże, że cała kultura napiętnowana jest skrzywieniem patriar-
chalnym, które ją do gruntu kompromituje. I tak dalej: lista potencjalnych eskalacji
krytycznych, wyrosłych na gruncie nadwrażliwości, może ciągnąć się bez końca, aż
do ostatecznego zniszczenia każdej instytucji, każdej roli, każdej tradycyjnej formy życia
czy – w ogóle –
każdej
formy życia po prostu. (...) Dlatego też nie jest przypadkiem,
że w przestrzeni publicznej, rządzonej przez późnooświeceniową hegemonię, jedynym
podmiotem politycznym, na który kierują się ciekawe, głodne współczucia oczy, jest
grupa złożona z cierpiących: wszelkiego rodzaju mniejszości, nierzadko interesownie
podkreślające swój niższy status – seksualny, etniczny czy jakkolwiek inaczej pomysłowo
zdefi
niowany. Dziś bowiem doskonale sprawdza się kafk
owski sarkazm: „Tylko ofi
ary
są piękne...”
A. Bielik -Robson, Inna nowoczesność. Pytania o współczesną formułę duchowości, Universitas, Kraków 2000, s. 382
czwartek, 11 listopada 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz