środa, 10 października 2012


pokój, w bardzo feministycznej wersji, młodofeministycznej

nie wierzę w czarnowidztwo światowych piarowców, mniej lub bardziej przekonujących konsultantów rozpadu i medialnej degrengolady. co prawda nie brakuje psychopatów wśród politycznych indywiduów, emblematowców od małpiej hierarchii i pięknych słówek, najrozmaitszych chorągwianych z trismusem i dzidą, lecz głęboko, podskórnie czuje się, że żyje w nas to, co nieustannie rozbija chmury i oświetla cień. bezwolnie, mimowolnie, nieświadomie... iskra tli się, czasem nikła, niekiedy gwałtowna. niezależnie od prognoz, żywioł ten ma się dobrze. podobnie jak woda wlana do morza staje się z nim jednością, tak chaotyczna, rozcieńczona materia naszych poczynań znajdą w końcu swoje miejsce, a może odniesienie; właściwie dzieje się to nieustannie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz